lilbanaqa napisał(a)
April, co Ty masz za służbę zdrowia w tym Twoim mieście, jak to AniaFin napisała trafnie, mają patologię mózgu
ja trochę bałabym się wypisać na własne życzenie, bo potem mają prawo odmówić przyjęcia jeżeli przyjedziesz z tym samym bólem :/ ale dobrze, że nic poważnego, ciocia Gabi się cieszy
Tylko, ze ja tam z bolem nie pojechalam. Bol juz przeszedl, a ja pojechalam tylko ze skierowaniem. Przyjela mnie ponoc najwieksza kanalia w tym szpitalu, lekarz calkowicie bez kompletencji, co widac przy chocby moim wczesniejszym opisie. Zrobil ze mnie i z mojego syna krolika doswiadczalnego, bo sobie sprzet testowal. No sorry, ale lezenie 10 min na usg, cisniecie mi brzucha, uciskanie mojego dziecka jak i mnie, nie jest dobre, on powinien ten sprzet juz miec w malym palcu! To jego obowiazek nie moj. Prawda, ze jak pojade w ciagu tych 4 dni z tym samym bolem, to mnie moga nie przyjac, ale maja taki obowiazek niestety. Sram na nich i na ten szpital, tak sie wkur ze nie wiem nawet czy chce tam rodzic...
Metra, nie moglabym miec tego typu faceta, tzn. nie mowie o calkoksztalcie, bo go nie znam, ale pod tym wzgledem moglabym go nawet zabic. Moj swietej pamieci kochany Dziadek mial raka jelita grubego i odbytu. Lekarz od bolu jak to go nazywali (czyli przepisywal mu morfine, generalnie leki przeciwbolowe) powiedzial od razu, ze to jest taka choroba na ktora sie umiera i tu juz nie ma ratunku. Ktory lekarz tak mowi pacjentowi?! Pomijajac ten fakt, lekarz ten przepisywal mu takie dawki morfiny, i rozne plastry przeciwbolowe, ze w koncu Dziadek sie wykonczyl (uwaga) nie od raka, ale od przedakowania lekow, jego organizm juz po prostu sie wycienczyl od dawki silnych narkotykow, ktore mu dawano ! Malo tego, przed smiercia Dziadka jakis miesiac wstecz, lekarz przepisal mu rzekomo leki na KONCENTRACJE. Co sie pozniej okazalo, moja Mama wyczytala, ze byly to leki antydepresyjne, przy ktorych przerwaniu Dziadek mogl nawet wyskoczyc przez okno. I teraz do czego zmierzam... Gdyby w tej sytuacji znalazl sie Twoj chlopak, wykonczylby mojego Dziadka, tak jak wszyscy w mojej rodzinie, ktorzy tego pojebczonego "lekarza" sluchali i byli wpatrzeni w niego jak w obrazek. Gdyby jednak postapil jak moj Tata chcial postapic, czyli wziac Dziadka do domu, badz do innej kliniki, podejrzewam, ze Dziadek wciaz by zyl, a ze kupke by robil w woreczek, zamiast normalnie jak inni ludzie, to niewazne ! Ale by zyl!!! I to by bylo najwazniejsze. Dlatego ja nie slucham wszystkich lekarzy, wiekszosc patrzy na pieniadze tylko i wylacznie.
Drugi przypadek tak pokrotce. Kolega moich Rodzicow dostal sie do szpitala, w ktoym trzymali go tylko po to zeby miec z niego kase, niczym go nie leczyli. Kiedy w koncu inny szpital chcial go przejac zgodzili sie, chlopak pojechal. Potem mial jeszcze gdzies indziej jechac i w drodze do nastepnego szpitala sie udusil. Gdyby pierwszy szpital wykonywal swoja prace tak jak powinni wykonywac go lekarze, facet by zyl, a ze go przetrzymali za dlugo, nic go nie leczac, to sie po prostu udusil. To jest straszne, ale prawdziwe...