Cześć dziewczyny. Witam się w drugim trymestrze

Codziennie Was czytam, ale głupio mi się udzielać jako "niestaraczka". Od ponad tygodnia myślalam o tym ze właśnie dziś do Was napisze i się pochwalę zdrową dzidziusiem, i będę się cieszyć ze ten najbardziej niebezpieczny dla płodu okres juz minął. Przez myśl mi nie przeszło, że to będzie smutny post. Z moim dzieckiem wszystko w porządku, miałam wczoraj wizytę, dziecko dobrze się rozwija... Ale nie potrafi mnie to cieszyć.. pewnie nie pamiętacie ale kiedyś tu pisalam, że moja szwagierka zaszła w ciążę zaraz po mnie i obie będziemy rodzic w sierpniu. Tak miało być. Według OM ona miała urodzić 10 dni po mnie. Miała... Ale nie urodzi. Wczoraj też była u lekarza, chodziliśmy nawet do tego samego i w 12 tyg okazało się ze dziecko nie żyje od kilku tygodni (jakieś 3, może 4 tygodnie) nie plamila, super się czuła, do głowy jej nie przyszło ze może być coś nie tak. To dla nas wielka tragedia. Nie potrafię się pozbierać, miały nam razem rosnąć brzuchy, wspólne spacery, jeszcze 2 dni temu się śmiałysmy ze będą razem na imprezy jeździć... A teraz ból.. Dla niej ból będzie jeszcze większy, kiedy będzie patrzeć na mój rosnący brzuch, kiedy nasze dziecko się urodzi i zawsze kiedy na nie spojrzy będzie myślała ze jej też by już takie było. Akurat tak się złożyło ze ona była teraz kilka dni u nas (a dokładnie u swojej mamy, ja mieszkam z tesciami) wiec kiedy wróciłam do domu od lekarza (wiedziałam juz o jej tragedii) to porostu głupio było powiedzieć ze z naszym dzieckiem ok. Czułam ze to nie w porządku. Najpierw musiałam się wyryczec, głupio mi było nawet na nią spojrzeć.. Może jestem nie normalna ale nawet sobie pomyślałam że lepiej żeby bóg zabrał oba, bo ona wtedy będzie mniej cierpieć, że moje dziecko nie sprawiało by jej bólu... Zaraz potem stwierdziłam ze jestem idiotka no ale tak pomyślałam... Dziś pierwszy raz od kiedy jestem w ciąży wymiotowalam, ale nie z powodu mdłości tylko z nerwów, rycze co chwile, nie wiem jak się zachowywać, jak z nią rozmawiać... Wcześniej miałyśmy dobry kontakt, boje się ze teraz się to spierniczy. Chciałam żeby byla matka chrzestna mojego dziecka, ale teraz nie wiem boje się ze to by był jeszcze większy ból...Przepraszam za mój wywód, musiałam się wyzalic. Miało być tak pięknie... ;-(