Staraczka mam nadzieję,że iui nie będzie potrzebne,a tym bardziej in vitro? A jeśli będzie potrzebne in vitro to zdecydujecie się na procedurę czy nie?
Tandem, czyli nadzieja nadal jest.

czujesz,że @ przyjdzie czy nie?
Koko, u Ciebie już 14-ty tydzień się zaczął,ale ten czas zasówa jak szalony

A płeć,no cóż najważniejsze,że dzidzia zdrowa a płeć to jeszcze jest czas
A teraz ja coś od siebie. Biłam się z myślami czy mówić o tym czy nie,ale już Wam napiszę co i jak z naszym wczorajszym lekarzem. Dość długo z nim rozmawialiśmy i podjęliśmy decyzję o in vitro. Lekarz nie namawiał,ale dał argumenty,które utwierdziły nas,że to w naszym przypadku słuszna decyzja,ponieważ stymulacja gonadotropinami wyniosłaby około 1800zł za 1 cykl+ monitoringi około 400zł to już wyniosłoby ponad 2 tysiące,ale musiałby lekarz bardzo kombinować żeby urósł 1-2 pęcherzyki a mogłoby się okazać że na małe dawki leków nie zareaguję (co jest bardzo,bardzo częste) i wtedy trzeba znowu wszystko od nowa (czyli kolejne 2 tysiące),albo w sytuacji gdzie urośnie 5 czy więcej pęcherzyków (też bardzo częste) nie ma mowy o staraniach naturalnych czy też mowy o żadnej inseminacji zbyt duże ryzyko ciąży wielopłodowej. Także nasza decyzja to in vitro,ale lekarz też powiedził,że ja nie jestem łatwym przypadkiem,bo brak jakiejkolwiek owulacji,miesiączek itd miała wiele przypadków takich jak mój i w 95% kończyło się to na in vitro. Także taką podjęliśmy decyzję,pewnie większość z Was uzna,że zxa szybko czy coś jednak ja po tych 4 latach nie mam już sił na zabawę w ciuciu babkę z moją "owulacją".
Podjęliśmy też decyzję,że na dzień dzisiejszy nie mówimy nikomu o in vitro nawet rodzicom z czasem jeśli się uda to pewnie powiemy,ale na razie zostawiamy to dla siebie

sorki za tak długi wywód