Troszkę czasu mnie nie było na forum i widzę że sporo się tu działo. W ubiegłą środę trafiłam do szpitala na obserwację

wieczorem dostałam krwawienia i myślałam już o najgorszym, reakcja była błyskawiczna, telefon do mojego lekarza i w 10 min byłam w szpitalu, niestety mój dr nie miał wtedy dyżuru ale zadzwonił do kolegi który się mną zajął, naszczęście z maluszkiem wszystko ok i jak dr mi powiedział że maluch się wierci i usłuszałam bicie serduszka to od razu spadł mi wielgachny głaz z serca i troszkę się uspokoiłam. Okazało się że zrobił mi się polip doczesnowy i z niego krwawiłam. W szpitalu nie mieli wolnych miejsc więc mój dr skierował mnie do innego gdzie też miał kolegę który na bierząco informował mojego dr o moim stanie. Wczoraj wróciłam do domu i nadal mam brać 2 razy dziennie duphaston i bardzo się oszczędzać najlepiej leżeć bo krwawienia mogą znowu wystąpić chociaż ten krwiak cały zszedł... trzymajcie kciuki żeby wszystko było ok bo mimo tego że ten polip był daleko od maluszka to jest zagrożenie że znów się pojawi, a na wypisie wyczytałam że jest zagrożenie poronieniem....

staram się myśleć pozytywnie ale za każdym razem jak idę do łazienki to boję się spojżeć czy nie ma krwi...
Dodatkowo dopadło mnie przeziębienie bo jak wyszliśmy ze szpitala to chciałam się dotlenić i wyciągnęłam męża na spacer i strasznie zmarzłam, wzięłam tantum verde na gardło i syrop prawoślazowy a mąż mi jeszcze dokupi maść majerankową, nic silniejszego niestety nie można...
Wybaczcie że tak się rozpisałam ale chciałam się komuś wygadać....