Witajcie kobietkI!
Aniu, pośmiałam się tego, że otoczenie chcesz zmienić i gdzieś pojechać. Otóż byłam w tym Zakopanym z TYMI najomymi, i klaskałam uszami jak wróciłam wczoraj o 13 już do domu

... Miałam ochotę pozabijać tych ludzi. Boshe jakie wku***** towarzystwo. Tak się wyleczyłam z wszelkiego typu wyjazdów, że przez najbliższe lata się chyba nigdzie z domu nie ruszę. No sorry-ale jechać w góry, wydać kupę kasy, i gó**o za przeproszeniem zobaczyć (bo góry to pooglądałam najwięcej na obrazku w pensjonacie, bo towarzystwo nigdzie się ruszyć przez te 3 dni nie chciało) to trzeba mieć szczęście. Wściekła jak osa byłam cały weekend. Na koniec pożarłam się z mężem, od którego dowiedziałam się, że "nigdzie z nikim nie pojedziemy więcej, bo się ZA MNIE WSTYDZIŁ PRZED LUDŹMI NIE BĘDZIE". Za mnie? Dodam, że z czarującym uśmiechem znosiłam jego znajomych i ani słowem niemiło się nie odcięłam na ich teksty w stosunku do mnie. Także skończyło się tym, że wywaliłam go z domu wczoraj. A jak odjechał spod domu, to parę minut później dostałam sms-a "Auto się zepsuło" (jego ukochane BMW). Poskładałam się ze śmiechu (nie-nawet mnie koszt naprawy nie zdenerwował). Cóż, "pokarało" jak to mówią

i z buta do pracy chodzić będzie, bo na ten "cudowny" wyjazd z jego "cudownymi" znajomymi poszła cała odłożona kasa

... Jestem wrednie ustatysfakcjonowana
No. Poskarżyłam się trochę