Moj syn chodził na angielski w przedszkolu od skonczenia 2,5 roku. Miał nauczyciela, który mówił do nich tylko po angielsku, nie używał na tych zajeciach w ogóle j. polskiego. Uczył własnie metodą Helen Doron- przez zabawę, taniec, śpiew, słuchanie kaset, takie tabliczki z obrazkami. Miał zajęcia w przedszkolu i jeszcze dostaliśmy płyty do puszczania mu w domu, żeby się osłuchiwał z językiem. Nie ciągałam go nigdy na żadne dodatkowe zajecia z języka poza tymi w przedszkolu ( 4 lata), w szkole (cała podstawówka i gimnazjum) i Adam mówi i pisze biegle po angielsku. Egzamin z języka zdał z 48/50 punktów, lepiej niż koledzy ktorych rodzice płacą furę za lekcje. Ale ona już po tych 4 latach w przedszkolu mówił i wiele rozumiał, potem w szkole nie miał dzięki temu żadnych kłopotów. Bardzo wysoko oceniam tę metodę nauki języka. Mojego brata syn ma prawie 2 latka i chodzi do przedszkola językowego- mówią do nich w 2 językach i ten szkrab chyba teraz więcej mówi po angielsku niż po polsku

Wię jeśli cena za te lekje was nie powali na kolana, to warto dziecko oswajać przez zabawę z językiem jak najszybciej, ale nic na siłę- jak mała nie polubi to nie zmuszaj