ja byłam dwa razy nacinana. przy pierwszym porodzie i szczerze to uwagi na to nie zwróciłam dopiero jak mnie zszywali coś mnie tkneło. niestety szwy miałam wrosnięte bo idiota lekarz przekazał mnie na inny odział i dziwnym trafem zapomniał zaznaczyć w karcie że szwy do ściągniecia. wiec po dwóch miesiącach tzeba było nacinać wyciągać stare i zszywać od nowa.
a w przed ostatnim porodzie jak zobaczyłam te cudne nożyczki do nacinania to myślałam że zejde im tam

fakt nie bolało jakoś masakrycznie ot takie durne uczucie, chrupnięcie jakby ale przy zszywaniu piszczałam cieniutko w dosłownym słowa znaczeniu. przy każdym wkłuciu igłom było słychać moje piii

ale przeżyłam i śmiało moge powiedzieć że nie jest taki diabeł straszny jak go malują. terz mam masakrycznie niski próg bólu.
jak dla mnie nacinanie to pesteczka w porównywaniu do cięcia do cc

uhhh